Do tej pory Warka kojarzyła mi się tylko z piwem. Od teraz, mocząc usta w tym piwie, będę miło wspominał moją wizytę na ślubie Krzyśka i Magdy. Tę 270-kilometrową podróż do Warki rozłożyłem sobie na dwa etapy. W piątek dotarłem do Warszawy, gdzie mogłem zobaczyć się ze znajomymi a w sobotę ruszyłem dalej. Trasa z Warszawy w kierunku Sandomierza jest mi znana z zeszłego roku, kiedy to brałem udział w Mustang Race 2011. Na stacji tuż przed Warką spotkałem miłą parę w BMW Z1 z 1989 roku.
Z Panem Młodym przyszło nam się spotkać na myjni, gdzie Lyssia przechodziła transformację: ze zmęczonego długą podróżą brudnego kaczątka, przemieniała się w odświeżoną królową szos i obiektywu. Nawet Pan Młody, który zdążył zobaczyć auto przed zabiegiem i już deklarował pozytywne uczucia nie mniejsze niż do przyszłej żony, przyznał, że to szybkie SPA dobrze podziałało na Mustanga. Ruszyliśmy na małe turnee po miasteczku realizując przy okazji kilka sprawunków. Zaopatrzeni w nową tablicę, bukiety i wiązanki pojechaliśmy przygotować się do tego Wielkiego Dnia.
Pod wprawnym okiem mamy Krzyśka, oraz wykorzystując inwencję własną, udało nam się dość ciekawie i nietypowo przystroić auto. Uważam, że efekt był nieziemski! Oceńcie sami.