Specjalnie chciałem zostawić ten wpis na „chłodne zimowe wieczory” tak, żeby czytając go i oglądając zdjęcia rozgrzać się wspomnieniem lata i super wesela, którego byliśmy także gośćmi. Zima jednak ma inne plany i na razie nas rozpieszcza. Przyznaję, że jest mi to na rękę, ale jednak brakuje trochę tego śniegu… Ale wracając do meritum, chciałem podzielić się z Wami zdjęciami ze ślubu Moniki – mojej serdecznej przyjaciółki i Wojtka – który porywa Monikę ze sobą na resztę życia.
Panna Młoda, w amerykańskim stylu, na tyle cicho jak to możliwe w Mustangu, podjechała do Kościoła gdzie wszyscy goście na czele z Panem Młodym, czekali już w środku. Prowadzona przez ojca do ołtarza wyglądała oszałamiająco i ciszę jaka zapadła w Kościele przerywały tylko kliknięcia migawek w aparatach. Na Wojtka, który nie mógł napatrzeć się na swoją świeżą żonę i dawał upust temu szczęściu co rusz ją obcałowując, czekała jeszcze jedna niespodzianka. Po odebraniu stosu kwiatów i hektolitrów wina, wsiadł do Mustanga i „własnoręcznnożnie” poprowadził orszak ślubny do sali weselnej. Rykiem silnika pożegnał się z samochodem i teraz pozostało mu już tylko cieszyć się udanym weselem.
Młodej parze życzymy jak najmniejszej ilości zakrętów, dobrej nawierzchni i radości ze wspólnej podróży jaka ich teraz czeka.