Kasia i Michał - pozytywnie "zarażeni"

Musiałem czekać na to ponad dwa lata, ale w końcu się udało. Nie dość, że jedna z „moich par” zaraziła się Mustangiem na zabój to jeszcze udało mi się namówić ich na podzielenie się wrażeniami „własnymi słowy”. Co zatem mówią „pozytywnie zarażeni”?

Dzień ślubu to wyjątkowa okazja. W naszym przypadku szczególnie, gdyż na chorobę zwaną Mustangiem choruję nieprzerwanie już od 10 lat 😉 Nic więc dziwnego, że pierwszą rzeczą zaplanowaną w związku z tą uroczystością… było znalezienie wymarzonego auta. No i tu pojawił się Tomek wraz z jego wyjątkowym autem. Tomek przyjechał do nas dość wcześnie. Narzeczona dała mi godzinną dyspensę od bieganiny na spokojne obejrzenie auta 😉 Zacząłem od… tabliczki znamionowej na drzwiach. Potem wszystkie detale. Autko było przepięknie przygotowane. No i wreszcie nadszedł moment, na który czekałem bardzo długo. Przejażdżka. Pierwszy raz za kierownicą tego wyjątkowego auta. To było spełnienie jednego z moich marzeń! Auto prowadziło się pięknie, dostojnie, chociaż przez cały czas czułem respekt i szacunek dla historii, mocy i możliwości tego auta. Pomimo deszczu Tomek wykazywał się ogromną cierpliwością. Zdjęcia robiliśmy długo, w marnej deszczowej pogodzie, a Kolega biegał i pomagał – jak nie z parasolką to z przenośną lampą błyskową bądź blendą naszych Fotografów 😉 Z racji słabej pogody poprosiliśmy o dodatkową sesję w Olsztynie kilka dni po ślubie – Tomek znowu przygotował autko w perfekcyjny sposób i pozwolił nam narobić tyle zdjęć, ile tylko chcieliśmy.
Tomek – raz jeszcze dziękujemy za Twój udział w naszej uroczystości, pomoc, udostępnienie auta i… spełnienie wielkiego marzenia!

Kasia i Michał

Dziękuje Kasi i Michałowi za miłe słowa. Trzymam kciuki za powodzenie operacji Sen O Mustangu i nie mogę się doczekać kiedy zobaczymy się na drodze.